Gościmy dziś Thobbego i Chrisa z Sabaton!
Ch, T: Hellou!
Jak się czujecie przed koncertem?
T: Świetnie! Koncert bedzie zajebisty. Nie możemy się doczekać wyjścia na scenę.
Ch: Nasz pierwszy raz na Bloodstock. Wysadzimy to miejsce w powietrze!
Wychodzicie juz za mniej niż godzinę.
T: O rany, naprawdę? Spoko, bez presji (śmiech). Dobrze, że ktoś nam powiedział, bo w sumie to nie wiedzieliśmy o której wchodzimy.
Jak Wam się podoba na Bloodstock?
T: Przyjechaliśmy kilka godzin temu, właściwie nie mieliśmy czasu się rozejrzeć. Nawet nie widziałem, jak duży jest ten festiwal. Może potem będziemy miec chwilę, żeby to obejrzeć, pewnie dopiero ze sceny.
Ch: Tak, wszystko się dzieje dziś bardzo szybko. Przyjechaliśmy, mieliśmy 10 minut, żeby coś zjeść, i od razu przeszliśmy do wywiadów.
Wczoraj także byliście na festiwalu. Leyendas del Rock, w Hiszpanii. Jak było?
Ch: Było pięknie, piękna górska sceneria, naprawdę cudnie.
T: Może poza tym upałem... Ja lubię polarną pogodę. Teraz jest świetnie, naprawdę miło. Nie znoszę słońca, nie znoszę upałów. Nienawidzę wszystkiego co piękne (śmiech).
W kapeli dużo się zmieniło, wy jesteście jej nowymi członkami. Jak Wam się żyje w zespole?
Ch: Wszyscy traktują nas świetnie, kapela, ekipa i fani.
T: Bo my jesteśmy tacy grzeczni. A serio, zaczęliśmy w marcu zeszłego roku, koncertujemy nieustannie. Pierwszy koncert 4 kwietnia, w San Antonio w Teksasie. Od tego czasu zagraliśmy coś koło 160-170 koncertów. Super zabawa.
Jak Wam się podoba taki styl życia? Czujecie się dobrze w trasie? W końcu przez większość roku nie ma Was w domu.
T: Wszystko zależy od tego, z kim się podróżuje.
Ch: Trzymamy sztamę ze wszystkimi. Mamy wrażenie, że znamy się od lat.
T: Wystarczy kilka dni w domu i już się zaczynam zastanawiać - ciekawe, co robi teraz Chris? Co robi teraz Snowy? Kurde, to w sumie dziwne!
Właśnie, Snowy Shaw gra teraz z Wami. Wpasował się w ekipę?
T: Absolutnie tak. Nasz stały perkusista, Robban, został ojcem i teraz spędza czas z dzieckiem w domu. Snowy radzi sobie wyśmienicie. Wyleczył złamanie palca i jest świetnie.
Carolus Rex pokrył się w Szwecji platyną. Jakie to uczucie?
T: Trudno to nawet uchwycić.
Ch: Żadne płyty się nie sprzedają, zwłaszcza w Szwecji. Więc bycie szwedzką kapelą, która zdobyła platynową płytę - to zupełnie niebywałe. Nie spodziewaliśmy się tego. Joakim i Pär mówili - no, może dobijemy do złota - a tu platyna! Nie do końca to nawet do nas dociera.
T: Widzę złotą i platynową płytę wiszące na ścianie i mówię - okej. To nie tylko ładna rzecz na ścianie. To naprawdę coś znaczy!
Swedish Empire Live DVD z Waszego koncertu w Polsce. Wychodzi we wrześniu. Co jest specjalnego w tym koncercie, że wybraliście go na DVD?
Ch: Jest ogromny (śmiech). Mieliśmy zaszczyt i przyjemność grać na festiwalu Przystanek Woodstock w Polsce.
T: Wiadomo oficjalnie, że było tam około 650 tysięcy ludzi. Nieoficjalnie mówi się nawet o milionie!
Ch: Fajnie było wejść do garderoby i na ulotce informacyjnej przeczytać: pojemność - milion ludzi!
T: Niesamowite. To było w sierpniu. Sześć miesięcy wcześniej byłem kierowcą autobusu! Ogarnij to! (śmiech)
Ch: Oprócz tego na DVD mamy trzy inne koncerty - z Londynu, Oberhausen i Gothenburga. Wielka paczka.
Jakie są dalsze plany kapeli?
Ch: Koncertujemy do połowy września. Potem mamy wakacje. Całe dwa tygodnie! Następnie wchodzimy do studia, nagrywamy nowy album, i znów ruszamy w trasę!
T: Mamy już trochę materiałów, Joakim cały czas nad nimi pracuje. Na jesieni siądziemy wszyscy razem i podsuniemy wszelkie pomysły. Jeśli okaże się, że będzie to brzmiało jak Sabaton, wykorzystamy to na albumie, jeśli nie - to nie.
Możemy się spodziewać albumu w przyszłym roku?
T, Ch: Tak, pewnie w okolicach wiosny, lata, może koło maja?
Świetnie! Chcecie coś powiedzieć swoim fanom, zanim pobiegniecie przygotować się do występu?
Ch: O tak. Bez Was, to wszystko nie byłoby możliwe.
T: Co za truizm! (śmiech)
Ch: To prawda! Bez Was, fanów, nie byłoby nas tutaj. Jestem ogromnie wdzięczny.
T: Absolutnie! Gdyby ludzie nie przychodzili na nasze koncerty, bylibyśmy nikim. Zdarza nam się wzruszyć do łez, niektóre wieczory są fantastyczne.
Ch: Pamiętam jeden koncert w Niemczech, strasznie zatrułem się jedzeniem. Rzygałem jak kot, ale i tak wyszedłem na scenę i zagrałem koncert.
T: On jest twardzielem, ja jestem emocjonalny. Pamiętam Scandinavium, ogromną arenę, kiedy podczas grania ballady, wszyscy podnieśli komórki i zapalniczki, widok zapierał dech w piersiach. Pamiętam, że to było Hammer Has Fallen, bo grałem na gitarze akustycznej.
Ch: Na koniec tej piosenki miałem łzy w oczach. Słowa nie dadzą rady tego wyrazić.
T: Bo my jesteśmy takie "war pussies" (śmiech).