logo3

Zespół Sabaton jest obecnie jednym z najlepiej sprzedających się szwedzkich "muzyczno-militarnych" eksportów. Ich szturm Europy trwa, w planach mają kolejne podboje. Okazuje się, że pomysł tworzenia piosenek-hymnów i nasycenia ich specyficzną warstwą tekstową sprawdza się i na dłuższą metę - zwolenników śpiewanej historii przybywa. Polską publiczność Szwedzi zaskarbili sobie właściwie dwoma utworami - "40:1" z 2008 r. i wydanym na ostatnim albumie "Uprising". Wystarczyło, by grać w wypełnionych po brzegi salach. W listopadzie przyjechali ponownie, tym razem na koncerty w Krakowie, Katowicach, Łodzi i Rzeszowie. Przed koncertem w łódzkim klubie Dekompresja (11.11) rozmawiałam z liderem formacji, Joakimem Brodénem.

Czy wiesz, jaki dzień obchodzony jest dzisiaj w Polsce?
Oczywiście. Święto niepodległości.

Zamierzacie odnieść się do tego w jakiś sposób podczas koncertu?
Tak, mamy nawet specjalną setlistę przygotowaną wyłącznie na dzisiejszy wieczór. Zagramy kilka kawałków, których dotychczas nie wykonywaliśmy na żywo. Otworzymy koncert piosenką "40:1" i zobaczymy do jakiego stopnia szaleństwa doprowadzi ona publiczność (śmiech). Niewykluczone, że coś zaimprowizujemy. Mamy też kilka innych niespodzianek, na przykład w pewnym momencie w tle sceny opadnie polska flaga z logo Sabaton. Myślę, że będzie to wyjątkowy wieczór.

Wiele razy graliście w Polsce, ale nigdy wcześniej w Łodzi. Czujecie większą tremę przed występami w miejscach po raz pierwszy odwiedzanych?
Jeśli chodzi o nowe kraje, to zdecydowanie tak. Na przykład kilka tygodni temu graliśmy po raz pierwszy na Białorusi i napięcie automatycznie wzrosło, ponieważ zupełnie nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Chodzi nie tylko o sam odbiór muzyki, ale także o mentalność ludzi. Gramy już na tyle długo, żeby się zorientować, że nie wszystkie narody reagują w ten sam sposób na pewne komentarze czy żarty. Dlatego zawsze jesteśmy ostrożniejsi w nowych krajach. Natomiast w przypadku nowych miast, takich obaw w zasadzie nie ma. Dziś zagramy w Łodzi po raz pierwszy, ale znam już polską publiczność na tyle dobrze, że jestem spokojny, wiem, na co mogę sobie pozwolić na scenie.

Staliście się w Polsce bardzo popularni przede wszystkim za sprawą dwóch piosenek stricte odnoszących się do historii naszego kraju. Wielu waszych fanów, a nawet dziennikarzy określa was, chyba trochę przesadnie, mianem zespołu opiewającego historię Polski. Jak się do tego odnosisz?
Mamy oczywiście świadomość tego, że o naszym sukcesie w Polsce w głównej mierze zadecydowały utwory najpierw "40:1", a teraz "Uprising". Bez nich nie bylibyśmy tu chyba aż tak bardzo popularni, choć najprawdopodobniej i tak byśmy tu grali, tyle, że dla dużo mniejszej publiczności. Pamiętam koncert w Warszawie w 2007 r. - wtedy zjawiło się może 300 osób. Teraz na nasze koncerty przychodzi kilka tysięcy ludzi. Rzeczywiście, warstwa tekstowa tych piosenek ma dla Polaków ogromne znaczenie. Wynika to chyba z waszego zainteresowania historią i z patriotyzmu. Dla przykładu, w samej tylko Warszawie jest więcej grup rekonstrukcji historycznej niż w całej Skandynawii. Natomiast my sami interesujemy się historią w ogóle, nasze teksty odnoszą się do wydarzeń dotyczących różnych narodów. Ale jesteśmy dumni z tego, że podjęliśmy również tematy Bitwy pod Wizną i Powstania Warszawskiego, o których ludzie na świecie niewiele wiedzą.

Czy w innych krajach ludzie podobnie reagują na piosenki dotyczące ich kraju?
Myślę, że w większości krajów większe znaczenie dla naszych fanów ma muzyka. Owszem, teksty też są dla nich ważne, ale dlatego że mówią o wspólnej historii wielu narodów. Trudno jest porównać reakcje Polaków na "40:1" i "Uprising" z odbiorem w innych krajach. W Niemczech, na przykład również na każdym koncercie pojawia się kilka tysięcy ludzi, ale dla nich te dwie piosenki nie są aż tak istotne, z oczywistych powodów.

Podczas tworzenia ostatniego albumu ponownie zwróciliście się z prośbą do fanów, by nadesłali swoje propozycje tematów na teksty. Jak już wiemy, piosenka o Powstaniu Warszawskim to też sugestia jednego z polskich fanów. Jakie jeszcze propozycje otrzymaliście z Polski? Jakich innych wydarzeń one dotyczyły?
Jedną z najczęściej powtarzających się sugestii był temat zbrodni katyńskiej. Poważnie rozważaliśmy napisanie o tym piosenki i choć nie pojawiła się ona na płycie "Coat of Arms", to nie wykluczam, że powstanie w przyszłości. Innym wątkiem był Dywizjon 303 i uwzględniliśmy go w utworze "Aces In Exile". Ta piosenka to hołd oddany pilotom walczącym w Bitwie o Anglię. Walczyło tam wiele zagranicznych jednostek, nie tylko polskich.

W wideoklipie do "Uprising" nakręconym przez Jacka Raginisa występuje kilku aktorów: Peter Stormare, Mateusz Damięcki, Monika Buchowiec, a także gen. Waldemar Skrzypczak. Czyj to był pomysł, aby zaprosić właśnie ich do współpracy?
O Peterze Stormare sami pomyśleliśmy, choć początkowo wydawało się nam to trochę nierealne, by zgodził się on wystąpić w tym klipie. Natomiast o doborze polskich aktorów, a także całej ekipy i miejsca, decydował Jacek. Powstanie tego teledysku to też osobna historia - mieliśmy nakręcić go dużo wcześniej, w kwietniu, ale wtedy doszło do tragedii, w której zginął Lech Kaczyński. W Polsce ogłoszono tydzień żałoby narodowej i nie chcieliśmy wtedy kręcić. Z kolei tydzień później chmura pyłów sparaliżowała ruch lotniczy w Europie i znów musieliśmy poprzesuwać terminy. Jacek Raginis miał nie lada zadanie, musiał zgrać nową ekipę, zmienić lokalizację, wszystko w bardzo krótkim czasie.

Zdecydowana większość waszych tekstów dotyczy I i II wojny światowej. Pojawiają się głosy, że zaczęliście się powtarzać, że choć każda piosenka mówi o innym wydarzeniu, to tematyka jest wciąż ta sama. Nie boisz się, że ludziom się to w końcu znudzi?
Niejednokrotnie już o tym rozmawialiśmy w zespole. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasi fani mogą w pewnym momencie poczuć przesyt, choć na razie nic na to nie wskazuje. Dlatego najprawdopodobniej na przyszłych albumach odejdziemy trochę od tematyki wojen światowych, pójdziemy w innym kierunku. Nie mówię, że porzucimy temat historii w ogóle, bo jest to coś, co nas naprawdę interesuje, ale to spektrum wydarzeń historycznych będzie szersze. Wiesz, pisząc na jakikolwiek inny temat, trzeba po części zmyślać, budować w głowie jakąś fabułę, zaś pisząc o historii, trzeba powiedzieć prawdę. A my chcemy mieć właśnie takie prawdziwe teksty.

A jak twoim zdaniem rozwinęliście się muzycznie na przestrzeni 11 lat istnienia zespołu? I czy nowy album nazwałbyś progresem w stosunku do poprzednich?
Myślę, że najbardziej rozwinęliśmy nasze umiejętności zaraz na początku, w czasie tych 5 lat oczekiwania na wydanie debiutanckiej płyty. Później, kiedy zaczęliśmy występować, doskonaliliśmy te umiejętności na koncertach. Nie powiem, że mamy w zespole super muzyków, żaden z nas nie jest wirtuozem swojego instrumentu. Jesteśmy tylko na tyle dobrzy, by zagrać to, co napiszemy (śmiech). Jeśli chodzi o kompozycje, to staramy się zawierać w nich coraz więcej elementów muzyki klasycznej. Na dwóch ostatnich płytach, oprócz gitar czy klawiszy, pojawiły się pianina, instrumenty smyczkowe, a także chóry kościelne. Nasza muzyka staje się bardziej orkiestrowa. Myślę, że będziemy kontynuować takie lekkie eksperymentowanie, dodawać coraz to nowe instrumenty.

Wspomniałeś instrumenty klawiszowe - w waszej muzyce odgrywają one prawie tak samo ważną rolę, jak gitary. Nie jest to chyba zbyt typowe dla grup grających metal?
Jasne, że nie (śmiech). Za każdym razem kiedy kończymy nowy album, okazuje się, że znów nagraliśmy więcej partii klawiszowych niż to sobie zaplanowaliśmy. Wynika to pewnie z tego, że podczas komponowania, czy nagrywania nie analizujemy zanadto, czego jest za dużo, a czego za mało, zapisujemy po prostu to, co w danej chwili dobrze dla nas brzmi. Tworzenie muzyki przebiega u nas bardzo naturalnie, nie kierujemy się jakimiś zasadami, nie mamy uprzedzeń co do użycia poszczególnych instrumentów. Dobra piosenka to dobra piosenka, nieważne ile ma w sobie partii klawiszowych. Może przypominać Abbę czy Dire Straits, dla nas to nie ma znaczenia.

Klawisze, chóry, patetyczne teksty nadają waszym utworom bardzo epickiego charakteru. Nadawałyby się one idealnie na ścieżkę dźwiękową do epickiego filmu. Czy kiedykolwiek otrzymaliście propozycję napisania sountracku?
Niestety, w tej chwili nie mamy czasu na takie dodatkowe projekty. Jacek Raginis zrobił krótki film fabularny o Bitwie pod Wizną i poprosił mnie, bym napisał do niego muzykę. Bardzo chciałem to zrobić, mam nawet w studio kilka takich kawałków, które świetnie pasowałyby do tego filmu, ale z powodu obecnej trasy i ogromnej liczby koncertów, które gramy, musiałem odmówić. W przyszłości jednak chętnie podejmę takie wyzwanie, jeśli tylko kolejna propozycja się pojawi.

Osiągnęliście już spory sukces w Europie, macie za sobą setki koncertów w wielu europejskich krajach, natomiast w Stanach zagraliście jak dotąd tylko 2 razy. Aż tak trudno przebić się na amerykański rynek?
Przede wszystkim potrzebna jest do tego odpowiednia promocja, a my mamy taką właściwie dopiero od ostatniego albumu, a to dzięki nowej wytwórni, Nuclear Blast. Poprzednia, Black Lodge, nie miała zbyt wielkich wpływów na rynku amerykańskim. Co prawda wydała tam płytę "The Art of War", ale z takim opóźnieniem, że nasi fani za oceanem zdążyli zamówić wydanie europejskie, a w związku z tym sprzedaż płyty była tam niewielka. Ale mam nadzieję, że uda nam się tę sytuację zmienić, na przyszły rok mamy zaplanowaną trasę po Stanach. Wiem, że mamy tam wielu fanów, tak przynajmniej wynika z komentarzy umieszczanych na naszej stronie na Facebooku.

Podczas ostatniej wizyty w Polsce wspomniałeś, że przygotowujecie wersje akustyczne piosenek. Czy gracie je podczas tej trasy?
Niestety, nie. Przygotowaliśmy akustyczną wersję piosenki "The Final Solution", ale doszliśmy do wniosku, że w takiej formie straciła ona całą swoją moc, więc zarzuciliśmy ten pomysł. Jednak zabraliśmy ze sobą w trasę gitary akustyczne i często na próbach eksperymentujemy, być może więc uda nam się stworzyć coś ciekawego. To naprawdę spore wyzwanie zrobić z szybkiej piosenki jej wersję akustyczną i nie odebrać jej przy tym całej siły.

Na koniec mam kilka pytań do ciebie. W jaki sposób dbasz o swój głos? Przygotowujesz go jakoś przed koncertem?
Staram się ostro nie imprezować (śmiech). Kiedy gramy kilka dni pod rząd, to w ogóle nie piję, nie chodzę nawet do barów, bo z reguły jest w nich głośno i trzeba się wydzierać. Przed samym koncertem rozgrzewam trochę głos, ale bez przesady. Poza tym, to chyba nie robię nic szczególnego, nie mam obsesji na punkcie dbania o swój głos.

Interesujesz się czymś jeszcze oprócz historii?
Zaskoczę cię, interesuje mnie też nauka, a szczególnie fizyka i astronomia. Wiem, to taki przeciwny biegun, ale naprawdę mnie to kręci. Czytam wiele naukowych wydawnictw, np. "Scientific American". Kiedyś interesował mnie również sport, byłem całkiem dobry w pływaniu i występowałem nawet w młodzieżowej kadrze narodowej. Dziś już niestety nie mam tak dobrej formy.

Za to nastrój, jak widzę, masz wyśmienity, więc dzisiejszy koncert z pewnością będzie należał do bardzo udanych. Dziękuję serdecznie za rozmowę.
To ja dziękuję.

Małgorzata Sęczak

 

Źródło: http://www.rockmagazyn.pl/wywiad/115,sabaton-joakim-broden-w-przyszlosci-odejdziemy-troche-od-tematyki-wojen.htm

 

ikonafejs ikonayoutube ikonasabaton

Warto odwiedzić

sabaton.pl CartonMerch

Oficjalny sklep internetowy Sabatonu

Rockstadt Falun - Sabaton Open Air - strona oficjalna

Sklep Sabatonu w Nuclear Blast


Inne fankluby

Sabaton French Division

banergermansabo

swedishcaroleans

British Metal Machine