Sabaton to szwedzki zespół prezentujący energetyczny, bitewny power metal. Ich muzyka świetnie sprawdza się na koncertach, o czym mogli przekonać się polscy fani na początku maja.
Dwa występy w Polsce: w krakowskim klubie "Loch Ness" i warszawskiej "Progresji" pokazały, jak wielu metalowych maniaków wręcz szaleje za twórczością Sabaton. Jest to muzyka prosta i melodyjna, która mimo, że nie zdziała żadnej muzycznej rewolucji, na pewno zyska jeszcze wielu fanów.
Bardzo ważny w tym zespole jest charyzmatyczny wokalista Joakim Broden, którego zaletą, poza mocnym głosem, jest to, że potrafi zapanować nad publicznością. Także polską, którą uważa za jedną z najlepszych w Europie. O niej oraz o wszystkim, co jest związane z zespołem Sabaton 6 maja 2007 roku przed koncertem w krakowskim klubie "Loch Ness" Joakim Broden opowiedział Annie Grzegożek.
Witaj, właśnie zaczynacie Metalizing Europe Tour i pierwsze dwa koncerty gracie w Polsce, kto zadecydował, że powinniście zacząć grać właśnie u nas?
Tak naprawdę to był czysty przypadek, gdyż tą trasę ustalaliśmy zanim pojechaliśmy na koncerty z Grave Digger i Therion. Początkowo Polska nie była w naszych planach, lecz gdy w lutym zagraliśmy w Krakowie i Warszawie i zobaczyliśmy jaka jest reakcja publiczności na nasze koncerty, zdecydowaliśmy, że musimy wrócić do Polski i dlatego właśnie jesteśmy tu teraz.
To jest już wasza druga wizyta w Polsce, w lutym graliście jako support przed Therion i Grave Digger. Jakie są twoje wrażenia z tej trasy?
To była bardzo fajna trasa, byliśmy częścią, jakby to rzec, prawie idealnego zestawu. Mieliśmy okazję pokazać się publiczności, która nas jeszcze nie widziała; publiczności, która lubi przede wszystkim Therion. Dotychczas graliśmy z Edguy [Battlefields Over Europe Tour w 2006 roku - przyp. red.] dla innego rodzaju metalowej publiczności, tym razem występowaliśmy przed publicznością ceniącą cięższy metal i myślę, ze ta trasa to był naprawdę dobry wybór.
Co sądzisz o polskiej publiczności?
Jest to jedna z najlepszych publiczności w Europie!
Lubisz polskie dziewczyny?
Tak, bardzo.
Czy dostajesz jakieś dowody uznania od swoich fanów?
Tak. To naprawdę fajna sprawa, zwłaszcza we wschodniej Europie fani potrafią mieć naprawdę niezłe pomysły. Gdy byliśmy na Węgrzech rzucali flagi na scenę, a my zastanawialiśmy się: "Co się dzieje? Chcą nas wykurzyć ze sceny?".Początkowo nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to jest coś pozytywnego. Myśleliśmy, że chcą nas usunąć ze sceny, dopiero później się okazało, że to są flagi z napisami typu: "Węgry kochają Sabaton" i tym podobne. To bardzo miłe.
Wasze teksty dotyczą militarnej, wojennej problematyki. Skąd się biorą twoje zainteresowania tą tematyką?
Tak serio to nie wiem. Sądzę, że mam bzika na punkcie historii. Po prostu czuje, że śpiewanie o aktualnych wydarzeniach jest dużo bardziej zajmujące niż o zabijaniu smoków. Nie potrafię zrozumieć, jak zabijanie smoka może wzbudzać czyjeś uczucia czy emocje.
Czy dostosowujesz teksty do swojej muzyki, czy jest może na odwrót? Co jest pierwsze: teksty czy muzyka?
Muzyka jest zawsze pierwsza. Gdy już ją napisaliśmy - to wtedy zawsze słucham tej muzyki, zastanawiam się, co ona przekazuje i dopasowuje tekst do niej, poszukuje różnych tematów. To wcale nie jest trudne.
Jak udało wam się przetrwać, gdy Sabaton miał naprawdę trudny okres? Prawie pięć lat upłynęło między wydaniem kompilacji waszych pierwszych dem "Fist for Fight" a waszym pierwszym długogrającym albumem - co sprawiło, że się nie poddaliście? Przecież wiele zespołów nie wytrzymałoby tak trudnego okresu.
Zawsze byliśmy bardzo oddani muzyce. Nigdy nie braliśmy pod uwagę poddania się. Rozpoczęliśmy granie heavy metalu i chcemy nadal to robić. Powiedziałbym nawet, że te komplikacje sprawiły, że staliśmy się silniejsi. Chodziliśmy na próby, ćwiczyliśmy i pisaliśmy nowe piosenki, gdyż zdecydowaliśmy, że wrócimy silniejsi niż kiedykolwiek.
Jakie jest źródło mocy w waszej muzyce?
Nie ma pojęcia. Pewnie piwo (śmiech).
Może polskie piwo?
Tak, ono jest naprawdę dobre. Polskie i czeskie piwa są świetne, bardzo je lubię.
Opowiedz jak doszło do waszej współpracy z wytwórnią Black Lodge?
Najpierw nagraliśmy nasze demo składające się z trzech utworów: "Primo Victoria", "Panzer Battalion" i "Night Child" - piosenki, która nie została jeszcze wydana. Wysłaliśmy to do różnych wytwórni i właściwie zostaliśmy zaakceptowani przez kilka z nich. Jednakże wszystkie te wytwórnie, mimo, że nie oferowały nam złych warunków, nie spełniały naszych oczekiwań. Po raz kolejny zdecydowaliśmy się olać wytwórnie i nagraliśmy album własnym sumptem, zdobyliśmy pieniądze, zapłaciliśmy za wszystko, a potem gotowy album wysłaliśmy do tych wytwórni, które były wcześniej nami zainteresowane i tym sposobem dostaliśmy dwa razy lepsze warunki.
Jak długo trwało przygotowanie albumu "Metalizer"?
Zabrało nam to trzy tygodnie nagrywania i jeden tydzień miksowania, lecz potem zanim album ukazał się na rynku, został on zremiksowany. Mieliśmy oryginalne nagrania, więc w sumie poświęciliśmy na to jeszcze dodatkowy tydzień.
Na specjalnej edycji tego albumu znajduje się cover Judas Priest "Jawbreaker" (z płyty "Defenders of the Faith" z 1984 roku). Kto zdecydował, że nagracie cover właśnie tego utworu?
Sądzę, że był to gitarzysta Oskar [Montelius - przyp. red.] - to wielki fan Judas Priest. Pomyśleliśmy, że ten kawałek nadaje się dla nas, gdyż nie jest tak odległy od tego, jaką muzykę tworzymy.
Czy Judas Priest ma na was duży wpływ, gdy piszecie muzykę?
Tak, nie jest to mój ulubiony zespół, ale oczywiście ma duży wpływ.
A jaki zespół jest dla ciebie najważniejszy?
Powiedzmy: Accept i Rainbow - old schoolowy metal z lat 70. i 80.
To jest wasz trzeci album z okładką zrobioną przez Mattiasa Norena - autora okładek takich zespołów jak Kamelot, Kotipelto czy Division by Zero. Powiedz jak rozpoczęła się wasza współpraca?
Nasza wytwórnia chciała, byśmy mieli okładkę w stylu Manowar. My jednak zdecydowaliśmy, że takiej nie chcemy. W tej sytuacji musieliśmy bardzo szybko znaleźć kogoś, kto nam prędko zrobi inną okładkę. Dla nas plusem jest to, że nasza wytwórnia jest w stanie zapłacić dużo pieniędzy za taką okładkę. Powiedzieliśmy: "ten facet jest fantastyczny, to on zrobi naszą okładkę". Tak naprawdę nawet nie widzieliśmy, co zaproponował, więc podjęliśmy pewne ryzyko. Tylko o nim słyszeliśmy, z tego co wiem, wcześniej robił okładki dla Lost Horizon i Evergrey. Powiedziano nam, że jest dobry i żebyśmy go wzięli. Nie mieliśmy czasu, by przyjrzeć się jego propozycjom, gdyż nasza wytwórnia była już w trakcie negocjacji z tym drugim facetem, którego nie chcieliśmy, więc prędko zdecydowaliśmy: "nie tamten, bierzcie tego, ten jest naprawdę świetny".
Dlaczego powinniśmy kupić płytę "Metalizer"?
Album "Metalizer"? Jeśli jesteś fanem, to bardzo ciekawe jest usłyszeć, jak to wszystko się zaczęło. Ciężko było nam przekonać wytwórnię, by wydać dwie płyty w cenie jednej. Na tych płytach wiele piosenek się powtarza, ale dobrze jest usłyszeć, jak to się zaczęło, na płycie są te same piosenki nagrane w 1999 roku i teraz. Można usłyszeć jak zespół się rozwinął, lecz jeśli dopiero odkrywasz muzykę Sabaton, lepiej byłoby zacząć od "Primo Victoria" lub "Attero Dominatus". Albumu "Metalizer" posłuchaj dopiero po nich.
Czy jesteście zadowoleni ze współpracy z producentem Tommy Tagtgrenem?
Tak. Kolejny album również nagramy z nim, ale miksy tym razem zapewne zrobi jego brat Peter z Pain i Hypocrisy.
Czy planujecie zrobić więcej klipów do waszych utworów?
Tak, przynajmniej dwa do następnego albumu. Już zdążyliśmy to przedyskutować z Owe z Nocturnal Rites [Owe Lingvall, perkusista Nocturnal Rites - przyp. red.], który posiada wytwórnie produkującą klipy [Village Road - przyp. red.]. Przesłał nam kilka pomysłów, grafik, o których myślał w odniesieniu do naszego zespołu i wygląda to całkiem nieźle.
Kto jest odpowiedzialny za klip do "Attero Dominatus"?
Ten sam facet - właśnie Owe.
Powiedz o jednym, dwóch ulubionych chwilach spędzonych wspólnie z zespołem.
Ulubione chwile z zespołem? Sądzę, że jedną z nich była sytuacja, gdy nagrywaliśmy piosenkę "Primo Victoria". Ja i dwóch gitarzystów - Rikard [Sunden] i Oskar [Montelius] nagrywaliśmy chórki. I powiem szczerze, że w tym czasie byliśmy fatalni w śpiewaniu chórków, więc zrobiliśmy tak, że nagraliśmy jedną partię wspólnie na raz. Najpierw zrobiliśmy: "Through the gates of hell, As we make our way to heaven" [tu Joakim zaczął nucić - przyp. Red.] przez całą piosenkę. Potem zrobiliśmy to samo w wyższej tonacji, a potem w końcu w kolejnej. Nie mieliśmy pojęcia, jak to zabrzmi. Wszystko złączyliśmy razem, zmiksowaliśmy i nacisnęliśmy play. Gdy po raz pierwszy usłyszeliśmy "Primo Victoria" poczuliśmy gęsią skórkę. W tym momencie zrozumieliśmy: Tak, to jest Sabaton.
Czy masz jakiś idoli jeśli chodzi o wokalistów, ulubionych wokalistów?
Tak, oczywiście. Bardzo cenię Udo [Dirkschneidera, znanego z Accept i własnego zespołu U.D.O. - przyp. red.] i Matsa Levena, z którym byliśmy w trasie. Bardzo ważny jest także Ronnie James Dio.
Co sprawiło, że stałeś się muzykiem?
Właściwie nie wiem.
Czy myślałeś kiedykolwiek o zmianie profesji?
Na jakaś inną? Nie... Nie ma mowy.
Jaka jest najprzyjemniejsza rzecz w byciu muzykiem: koncerty, pisanie muzyki, nagrywanie, a może spotkania z fanami?
Powiedziałbym, że wszystko jest przyjemne, wszystko się liczy. Kocham pracę w studiu, kocham pisanie muzyki i jej odtwarzanie. Czasem ta praca może być nużąca, gdy masz dużo "pustego czasu" w trasie i jest to dość nudne. To jest oczywiście ciężka praca, ale cały wysiłek jest warty tych kilku minut na scenie. Naprawdę lubię spotykać fanów przed i po koncertach. Uogólniając: europejscy fani są lepsi niż szwedzcy, dlatego, że bardziej respektują prywatność muzyków. Szwedzcy fani są źli, gdy powiesz im: "Bardzo przepraszam, ale muszę sprawdzić nagłośnienie lub coś, zaraz wrócę". W Szwecji byliby źli przez to, że z nimi nie zostajesz i nie rozmawiasz, a tu w Europie nie ma problemu, można powiedzieć "do zobaczenia za chwilę" i piętnaście minut później wrócić i pogadać.
Co sprawia, że muzyka Sabaton wyróżnia się od twórczości innych kapel?
Właściwie nie wiem. Sądzę, że to jest taka mieszanina muzyki, w której widać elementy dawnej muzyki kościelnej, mamy w niej harmonie charakterystyczne dla takiej muzyki. Sądzę, że mój głos także wyróżnia tą muzykę. Poza tym my nie tworzymy muzyki głową, lecz zawsze całym sercem i z jajami. Wiesz, musisz to czuć, tą muzykę. Gdy wybieramy tytułową piosenkę na płytę - kryteria są takie, że musi ona podnosić adrenalinę, musi powodować, że serce bije nam szybciej.
Czy lubisz dziewczyny noszące militarne ubrania?
Raczej wolę, jak w ogóle nie noszą ubrań (śmiech), lecz oczywiście ciuchy militarne są OK.
Czy jest coś, co chciałbyś powiedzieć polskim fanom?
Tak, Muszę przyznać, że mam mamę Czeszkę, więc spróbuję. Myślę, że mówi się to tak: "Na zdrowie" [tu Joakim Broden popisuje się nienaganną polszczyzną - przyp. red.]. Dobrze?
Tak, poprawnie, bardzo dobrze.
Poza tym nauczyłem się, mówicie to chyba tak: "Jeszcze dwie piwa proszę".
(śmiech) Super. Dziękuję za rozmowę.