Następca niezwykle udanego ''Primo Victoria'' przyniósł nam muzykę,dojrzalszą i bardziej rozbudowaną choć nadal charakterystyczną dla SABATON. Pełni wigoru i pomysłów muzycy już rok po premierze ''Primo Victoria'' poszli za ciosem i wydali kolejny album ''Attero Dominatus''. Wszechobecne zniszczenie - którym określić możemy drugi album Szwedów podkreśliło pozycję Szwedów na heavy/power metalowej scenie, i z dnia na dzień grupa stawała się coraz popularniejsza.Oczywiście, jeśli ma się talent a w dodatku umie się z niego korzystać... jest się unikalnym i wspaniałym. A Szwedzi o tym doskonale wiedzą.
1. Attero Dominatus 03:43
2. Nuclear Attack 04:10
3. Rise of Evil 08:19
4. In the Name of God 04:06
5. We Burn 02:55
6. Angels Calling 05:57
7. Back in Control 03:14
8. A Light in the Black 04:52
9. Metal Crüe 03:42
Joakim Broden - Vocals (also Keyboards 1999-05) (Stormwind)
Rikard Sunden - Guitars
Oskar Montelius - Guitars
Daniel M˙hr - Keyboards
Par Sundstrom - Bass
Daniel Mullback - Drums
Kraj: Szwecja
Gatunek: Power metal
Strona zespołu: www.Sabaton.net
Dobre utwory: ''Attero Dominatus'', ''Rise of Evil'', ''In the name of god''
Długość albumu: 40:58
Następca niezwykle udanego ''Primo Victoria'' przyniósł nam muzykę,dojrzalszą i bardziej rozbudowaną choć nadal charakterystyczną dla SABATON. Pełni wigoru i pomysłów muzycy już rok po premierze ''Primo Victoria'' poszli za ciosem i wydali kolejny album ''Attero Dominatus''. Wszechobecne zniszczenie - którym określić możemy drugi album Szwedów podkreśliło pozycję Szwedów na heavy/power metalowej scenie, i z dnia na dzień grupa stawała się coraz popularniejsza.Oczywiście, jeśli ma się talent a w dodatku umie się z niego korzystać... jest się unikalnym i wspaniałym. A Szwedzi o tym doskonale wiedzą.
Idąc wytyczoną przez siebie na ''debiucie'' ścieżką, zespół ponownie nagrał krążek oparty na wydarzeniach historycznych i również tym razem zachował bezstronność. Po raz kolejny muzyczno-historyczna-dokumentacja wojennych dziejów Europy przyniosła nam dawkę wspaniałej i charakterystycznej muzyki. Szwedzki metal spod znaku SABATON przyniosł nam kolejną porcję epickośći - jak w rozbudowanym i wolnym ''Rise of Evil'' (co ciekawe Niemcy z uśmiechem na twarzy śpiewają o Hitlerze...), szybkości - jak w ''We Burn' '(ciekawe czy kiedyś zagrają go na żywo) czy też i tu uwaga! Melancholii! Tak zgadza się, nie bez powodu mówię o melancholii ponieważ, dwa spośród dziewięciu utworów są pełne smutku,oraz przepełnione pięknym klimatem. Mowa oczywiście o ''Angels calling'' i ''A light in the black'' - oba utwory są piękne muzycznie a przede wszystkim lirycznie, opiewając zmarłych i poległych żołnierzy. Niesamowite memorium.
Tak jak i na poprzednim krążku, tak na ''Attero Dominatus'' pojawił się rock'n'rollowy kawałek. I choć niebezpiecznie przypomina ''Metal machine'' (a zespół gra oba utwory razem na koncertach) tak ten jest jeszcze bardziej rock niż roll. Energiczna i przebojowa petarda na koniec albumu pozytywnie nastraja nie tylko słuchacza ale i z pewnością muzyków na koncercie.
W przeciwieństwie do ''Primo Victoria'' tym razem większą wagę przywiązano do partii solowych oraz ... brzmienia. I choć wydawać by się mogło, że nie różni się ono wiele od brzmienia ''Primo Victoria'',tak wprawne ucho dostrzeże różnicę. Nowe brzmienie jest masywniejsze,ma więcej kopa i mocy, a zaś same gary wgniatają w ziemię. Nie mówiąc już o klarownych solówkach Oskara które są najmocniejszym punktem partii gitarowych SABATON.
Dzieląca oba albumy przerwa pozwoliła grupie zagrać masę wspaniałych koncertów, zakupić lepszy sprzęt oraz... podnieść swoje możliwości jako muzyków. Żeby być szczerym to najbardziej rozwinął się Oskar i...Joakim. Tak, głos wokalisty nabrał jeszcze większej mocy oraz wyczucia.Jednak ''Attero Dominatus'' jest minimalnie gorszy od swojej poprzedniczki. Dlaczego? Nie jestem pewien, ale wydawanie dwóch albumów tak szybko po sobie nie było najlepszym pomysłem. I choć oba krążki są wspaniałe i słucham ich z wielką i niekłamaną przyjemnością,tak drugi album jest trochę słabszy - może dlatego, że wciąż nie mogłem ochłonąć po mega przebojowej ''Primo Victoria''?
A czy kogoś to na prawdę obchodzi? Założę się, że gdzieś tak w połowie tej recenzji albo zamknęliście przeglądarkę i poszliście grać w World of Warcraft... albo właśnie lecicie do sklepu po wasz egzemplarz''Attero Dominatus'' - i Bóg mi świadkiem, że dałbym wszystko za tą drugą opcję.